wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział VIII


- He..eej Iza . - powiedziała nieśmiało.
- Czego .? Jak ty w ogóle możesz po tym wszystkim ze mną rozmawiać.?
- Chciałam to wyjaśnić ...
- Tu nie ma co wyjaśniać. Uważałam Cię za przyjaciółkę, a ty okazałaś się zwykła szmatą .
- Ale ja nie chciałam .. Samo tak wyszło ..
- Samo tak wyszło... Ta jasne .. Weź mi kitu nie wciskaj. Ale wiesz co .? Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Bierz go sobie. Ja z nim skończyłam. Niech wam się układa .! - sarkastyczna odpowiedź Izy, zatkała Martynę. - Idź już sobie.. Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć . Martyna odeszła, a Iza poszła w kąt i się popłakała. Podbiegłam do niej, ale nic nie mówiła tylko przytuliłam. Domyślałam się co mogła czuć. Na wierzchu była twarda a tak naprawdę wszystko niszczyło ją od środka. A co do Dominika. Chociaż nigdy tak naprawdę za nim nie przepadałam. Udawałam, że go lubię. Robiłam to dla niej, była szczęśliwa. Ale ten idiota, nie był jej wart. Nie potrafił docenić tego co miał. Teraz gdy patrze na jej łzy obwiniam siebie za to, że wcześniej jej nie powiedziałam co o nim myślę i że jest zwykłym palantem..
- Sarciu, zostawisz mnie samą.? Tam stoi Kacper, idź do niego. Ja chce to wszystko przemyśleć. 
- Dobrze, trzymaj się.
Wstałam i w podskokach podbiegłam do Kacperka. Stanęłam za nimi zakryłam mu oczy dają całusa w policzek.
- O jesteś . Szukałem Cię .
- Sorka, ale musiałam pobyć trochę z Izą.
- Słyszałem co się stało, dobra z Ciebie przyjaciółka.
- Spotkamy się dzisiaj po lekcjach .? Chcę Cię o coś zapytać. 
- Okej . Ale obiecaj, że potem pójdziesz do Izy, ona Cię teraz potrzebuje. Nie chce żebyś przez nas związek zaniedbała przyjaźń z nią.
- Dobrze, dobrze. To wspaniale, że tak myślisz .
Zadzwonił dzwonek na lekcje, a my weszliśmy do szatni się przebrać. Dzisiaj mamy mieć sprawdzian z biegu na 60m w pobliskim parku.. Przebraliśmy się i razem z wuefistką udaliśmy się do pobliskiego parku.
- To na początek dziewczyny... Biegamy w dwójkach. Hmm.. Jako pierwsze pobiegną najszybsze .. - zamyślona pani popatrzała się na mnie i się uśmiechnęła - Czyli Sara i .... niech będzie Martyna.
- Pani, ale to nie fair wiadomo, że Sara będzie szybsza. - syknęła nie zadowolona Martyna, popatrzyła się na mnie. Ja się najzwyczajniej w życiu śmiałam, co ją jeszcze bardziej wkurzało.
- Tak. Sara to trudna rywalka, żadna z was nie ma takiego czasu jak ona. Ale ty z wszystkich dziewczyn masz największe szanse, żeby ją dogonić.
Poszłyśmy na start... Przygotowałyśmy się . Nagle pani zagwizdała co oznaczało rozpoczęcie biegu. Nie zdążyłam się dobrze rozpędzić, gdy Martyna wbiegła na mnie, wywalając mnie na ziemię. Było widać, że zrobiła to umyślnie. Pani natychmiast zagwizdała ponownie, tym razem na zakończenie .
- Co to miało znaczyć Martyna .? - pytała wściekła wuefistka.
Martyna nic nie odpowiedziała.
- Ty już całkiem na głowę upadłaś.? - krzyknęłam do niej.
- Oj, nie marudź tylko wstawaj - odpowiedziała chamsko.
- Nie mogę, coś mi z nogą zrobiłaś idiotko.! Wiedziałaś, że nie wygrasz to musiałaś mi coś zrobić, żeby być najlepsza .? Tak samo jak z Dominikiem .! Wiedziałaś, że jest zajęty, ale musiałaś go zaliczyć. Chcesz mieć wszystko kosztem innym .! Jesteś podła .! Aż tak Cię fascynuje nieszczęście innych .?
- Weź się tak nie unoś. Nie zrobiłam nic specjalnie, ani w tej sprawie z Tobą, ani w tej z Dominikiem i Izą .!
- Nie wmawiaj mi że to nie było umyślnie bo było .! A tera skończ już się kompromitować, bo robisz z siebie totalne pośmiewisko.!
Wszyscy zamilkli, nawet pani od WF . Wybełkotała tylko, że wracamy do szkoły. Iza pomogła mi i jakoś doszłam do szkoły. Na resztę lekcji nie poszłam, przyjechał po mnie tata i pojechaliśmy do szpitala zobaczyć co z tą nogą. Okazało się, że o mały włos i byłaby złamana. Lekarz zalecił mi nie biegać przez najbliższy tydzień.'' Martyna ma szczęścia, że to nic poważnego '' - myślałam po każdym słowie wypowiedzianym przez lekarza.


1 komentarz:

  1. Robi się ciekawie ;p Chyba najlepszy rozdział pisz dalej ;*

    OdpowiedzUsuń